Brass – widokówka z Birmingham
Dotarł do mnie drugi w mojej karierze Kickstarter – Brass: Birmingham – i ponownie nie mogłem się powstrzymać, by nie zrobić mu kilku zdjęć. Tym bardziej, że znajomi (którzy również skusili się na ten zakup) pytali, jakie są moje wrażenia z nowej oprawy graficznej (z czego mogę domyślać się, że mają względem niej jakieś obiekcje). A to dobry pretekst, żeby prócz zdjęć napisać na ten temat kilka zdań.
Wybrałem tylko Birmingham bo jednak uznałem, że brakiem rozsądku było wzbogacanie i tak zbyt dużej już kolekcji o dwie bardzo podobne (i kosztowne) pozycje. Wybrałem akurat Birmingham, bo zawsze mając do wyboru możliwość poznania czegoś nowego będę skłaniał się ku tej opcji (nawet jeśli nowość jest nieco iluzoryczna). Wybrałem również dlatego, że w Brassa starego (zwanego od niedawna Lancashire) rozegrałem już trzycyfrową liczbę partii i obawiam się, że nowe pudełko mogłoby sprawiać wrażenie odrobinę niepotrzebnego eksponatu, skoro mogę zagrać online (tak, na tej paskudnej implementacji, która przypomina rozgrzebany studencki projekt).
Wprawdzie z różnych przyczyn (po części z mojej winy, bo przesyłkę odbierałem w dość skomplikowany sposób i z uczestnictwem kilku pośredników) od momentu, kiedy znajomi odebrali swój egzemplarz minął już prawie miesiąc. Niezrażony jednak rozpakowałem swoje pudełko i…
… i zachwyciła mnie kałuża. Naprawdę, taka artystyczna okładka to cudowna odmiana po klasycznym „brodatym facecie z mapą” (gorąco polecam geeklistę na BGG poświęconą temu fenomenowi).
Głównym powodem posiadania edycji Kickstarterowej są sztony w miejsce monet. Nie doceni tego ten, kto nie użerał się z koszmarnymi „pchełkami” w starym Brassie, starając się je ułożyć na tym małym polu wydatków albo szybko tamże przeliczyć.
Gracze dorobili się również własnych plansz, na których mogą porozkładać sobie niewybudowane przedsiębiorstwa. Co ciekawe – mamy tu ciemną i jasną stronę przemysłu, do wyboru.
Podobnie plansza główna – jak widać fabryki muszą pracować dniem i nocą, zatem i przy planszy mamy wybór wariantu oświetlenia słonecznego albo sztucznego.
Być może dość ciemna tonacja planszy, szczególnie w wariancie „pod gwiazdami”, może okazać się problemem jeśli chodzi o przejrzystość. Nie jestem właściwą osobą, żeby to ocenić – dla mnie Brass, nawet w nowej formie, jest tak znajomy, że i tak wszystko bez problemów widzę. Natomiast z punktu widzenia estetyki te nocne światełka z okien i wiszące tu i ówdzie lampy bardzo mi odpowiadają.
Tak więc zostały jeszcze karty.
Karty przedsiębiorstw już w starym Brassie były całkiem estetyczne, a w nowym mają jeszcze więcej klimatu. A karty miejsc?
I tu pojawia się ewentualny problem, bo w starej edycji karty miejsc były paskudne, ale sugerowały, gdzie daną miejscowość odnajdziemy na mapie. Tu teoretycznie mamy kodowanie kolorami, ale kolorów też trzeba się będzie dopiero nauczyć. Zatem w pierwszych partiach może być to nieco bardziej kłopotliwe, kiedy będzie się poszukiwało, gdzie do diaska jest owo Coalbrookdale.
Piszę oczywiście o Birmingham, bo w Lancashire każdy wszak dokładnie pamięta, gdzie Colne, a gdzie Fleetwood, i żadne pomoce nie są absolutnie potrzebne…
Kiedy patrzę na całość przedstawianej oprawy, momentami stają mi przed oczami kadry z serialu „Peaky Blinders”, który swoją drogą bardzo polecam. Nie jest to zresztą przypadek, bo grę i serial łączy właśnie Birmingham (choć w serialu odwiedzamy je na początku XX wieku, a zatem szmat czasu po „akcji” Brassa).
Ogółem uważam, że Brass w nowej oprawie prezentuje się rewelacyjnie. Wprawdzie nadal pierwsza rozgrywka przede mną, więc nie mogę wyrokować, czy nie pojawią się jakieś nieoczywiste mankamenty natury ergonomicznej, ale póki co jestem w pełni ukontentowany swoją inwestycją.
A jeżeli ktoś już nie pamięta, jak wyglądał „stary” Brass, to można spojrzeć na zdjęcia chociażby w archiwalnej recenzji na Games Fanatic. Porównanie daje do myślenia, jak zmieniło się podejście do oprawy graficznej gier planszowych przez ostatnie dziesięć lat.
PS. Pozdrawiam Asię i Cezarego, którzy pośrednio sprowokowali mnie do stworzenia tego wpisu.